Przez cały okres emigracji marzyliśmy z mężem o powrocie do Polski. Wyjechaliśmy z ojczyzny z przymusu, bo nasz zakład pracy zbankrutował, a my mieliśmy już po 52 lata i nie mieliśmy szans na tamtym trudnym rynku pracy. Wyjechaliśmy do Włoch pracować przy opiece.
Czasem się zastanawiałam, czy gdyby nasza praca nie była aż ciężka fizycznie i psychicznie, to może aż tak nie tęsknilibyśmy. Ale że żadne z nas nie umiało włoskiego, to musieliśmy się pogodzić z tym, że zostaniemy w niej, aż do emerytury męża.
Naszym sposobem na poprawę zdrowia psychicznego, były wyjazdy poza miasto i tak powoli do marzenia o powrocie do Polski, doszło jeszcze jedno – mieszkać na wsi.
To marzenie dodawało nam skrzydeł. Zaczęliśmy brać więcej nadgodzin, skromniej żyć i coraz więcej odkładać. W wolnym czasie czytaliśmy, radziliśmy się znajomych i planowaliśmy. Kiedy zgromadziliśmy masę wiedzy, postanowiliśmy działać. W trakcie jednego z urlopów kupiliśmy sporą działkę budowlaną w małej wsi koło naszego miasta. Podpisaliśmy wszelkie umowy, uporządkowaliśmy sprawy prawne i z powrotem udaliśmy się do Włoch. Jeszcze parę lat i zbudujemy sobie dom na wsi!
W międzyczasie tak się złożyło, że ja dostałam awans. Umiałam wtedy już troszkę włoskiego, ale awans nie wynikł z tej umiejętności, tylko z tego, że miałam długi staż pracy. Potrzebna była osoba, która przyuczy i przypilnuje nowe opiekunki. Razem z awansem, przyszły lepsze pieniądze, a dzięki nim postanowiliśmy, że wrócimy wcześniej, niż planowaliśmy. Powrócimy do ojczyzny! Zamieszkamy na wsi w domku otoczonym ogrodem, na którego tyłach będzie ogród warzywny i sad. W końcu odpoczniemy, należy się nam, szczególnie po tych ostatnich wyjątkowo ciężkich latach.
Przeczytaj więcej na outbud.pl
https://smakujlokalnie.pl/wenecja-przygotowanie-do-podrozy-do-wloch/